
Żółte pola rzepaku zwiastują wysokie plony. Czy oby na pewno? Jeśli przyjrzeć się obecnej sytuacji głębiej i przeanalizować przebieg wiosennych warunków pogodowych sprawa nie jest aż tak oczywista.
Obecnie, czyli w połowie maja, rzepak wygląda najpiękniej – trwa faza pełni kwitnienia. Polski krajobraz wypełniają żółte pola, wyglądające szczególnie okazale w pełnym słońcu. Taki widok mógłby zwiastować wysokie plony, jednak należy pamiętać, że rzepak jest rośliną owadopylną. Niskie temperatury, nie tylko w nocy, powodują niską aktywność owadów. Plusem takiego stanu rzeczy jest mniejsza presja szkodników, minusem – mniej zapylonych kwiatów.
Rzepak całą zimę jak również wczesną wiosną wyglądał bardzo dobrze. Proces zimowego hartowania roślin przebiegał stopniowo i bezpiecznie. Zaaplikowano na pola odpowiednie ilości nawozów azotowych, potasowych oraz siarkę. Przymrozki występujące w marcu nikogo nie dziwiły. Sytuacja zaczęła nabierać innych barw, kiedy to niskie temperatury w dzień i w nocy utrzymywały się jeszcze w kwietniu. Skutkiem takiego przebiegu pogody były uszkodzenia mrozowe rosnących roślin, objawiające się pęknięciami łodyg. W miejscach pęknięć łatwo dochodziło do infekcji patogenów. Warunki panujące na polach osłabiały również działanie środków ochrony roślin, mało było tzw. okienek pogodowych, gdzie stosowane preparaty dawały pożądany efekt. Brak mroźnej zimy i „pełzająca” wegetacja sprawiły, że część chwastów nadal rosła. Na wielu polach wykonywać trzeba było wiosenne poprawki herbicydowe, a podczas oprysków niskie temperatury również nie pomagały.
Odpowiedź jest prosta: odpowiedniej temperatury. Patrząc na wiosenną wegetację z perspektywy czasu można stwierdzić, że to nieodpowiednia temperatura w określonych fazach rozwoju roślin rzepaku powodowała większość stresów i niedogodności. Brak ujemnych temperatur zimą i styczniowe wyskoki słupka rtęci do 15-17°C. Długo utrzymujące się niskie temperatury i nocne przymrozki w kwietniu oraz w maju, powodujące uszkodzenia mrozowe na roślinach i niską aktywność „zapylaczy”. Jeden czynnik, a tak wiele problemów.
Nic jednak straconego. Jeśli warunki pogodowe się poprawią, rośliny nadrobią i plony będą przyzwoite, ale rekordów raczej bym się nie spodziewał.
